czwartek, 31 marca 2011

.

Muszę się "wygadać" komuś z tego co czuję. Po prostu muszę...


Jak sami dobrze wiecie nie dawno zmarł mój Dziadek. Po 3 miesiącach bardzo ciężkiej walki z chorobą. Z bólem przy każdym ruchu, z wysiadaniem po kolei narządów. Z niemocą zrobienia tylu rzeczy. Ze świadomością, ze tak wiele zostawia. Że wielu rzeczy już nie dokończy.
Mimo, ze od śmierci minęło juz sporo czasu, ja nadal nie moge sie z tym pogodzic. Wiem, ze starata bliskiej osoby ma duzy wplyw na nasza psychike i to jest normalne. Ale ja nie moge. Nie bylo dnia, kiedy bym o Dziadziu nie pomyslala.
Bo to On nauczył mnie jeździć na rowerze, co roku podnosił w nim siodełko kiedy rosłam. Co niedziele siedzieliśmy razem przy stole i jedliśmy obiad babci. Zawsze mi oddawał swojego kotleta, żebym była duża i silna. Śmiał się, że on ma tyle w udzie ile ja w pasie. Sadził pomidory, truskawki. Dzielił się nimi z innymi. Pamiętam te wszystkie nasionka w doniczkach na parapetach. Wycieczki rowerowe. Pomarańczowy "maluch". Słoiki jabłek specjalnie przynoszone przez Niego dla mnie, żebym robiła szarlotkę. I ten uśmiech. Tą troskę o wszystkich. Dawanie mi ciasteczek w czekoladzie. Pamiętam to jak dziś.

Tak strasznie i go brakuje jakoś ciągle nie dotarło do mnie, że jego już nie ma... 



Póki żyją w nas, póki o nich wspominamy
Póki są w naszych myślach tak jak zawsze kochani
Wtedy będą żyć wiecznie, nie tylko po tamtej stronie
Ale tutaj, gdzieś blisko, tam gdzie złożone dłonie
Tu gdzie znicz płonie, gdzie stykają się dwa światy
Tęsknota i wiara w spotkanie jak przed laty
Żyjmy, kochajmy, dostrzegajmy dobro w nas
Bo to życie jest tak krótkie, jednak trudno trafić w nim czas...









środa, 30 marca 2011

Autko:)

RRowe autko wydziubane dzisiaj już zostało mniej jak więcej... Tylko te bakstiche to chyba najgorsza rzecz w tym obrazku. Bo sam obrazek bardzo przyjemnie się wyszywa:)


wtorek, 29 marca 2011

Świnka i propozycja oraz candy

Zacznę może od świnki ukończona poleciała w świat:

Ostatnio zrobiłam porządek z mulinami oraz kanwami powsadzałam je w takie duże kartony i postawiłam na szafie:


Oraz zrobiłam miejsce na aktualne robótki bo jak się haftuje parę rzeczy naraz to zaraz mulina zaczyna się mieszać z różnych obrazków  i jest jeden chaos. Jakiś czas temu zrobiłam ozdobne pudełka. Zwyczajne pudełka po butach obkleiłam kolorowym papierem który miałam pod ręką i wyszło coś takiego:

Także zrobiłam porządek z moim drukowanymi wzorami które przewracały się z kąta w kąt więc zainwestowałam w segregator koszulki i tadam:








Dziś w końcu udało mi się dostać normalną drobną kanwę. I teraz mam do Wa pytanko czy może któraś z Was nie potrzebuje takiej trochę rzadszej kanwy? Bo ja mam dwa rodzaje a na pewno nie będę na nich wyszywać więc nie ma sensu żeby leżała i się marnowała. Mam dwa kawałki o wymiarach 72-50 to ta co niedawno pokazywałam na blogu oraz drugą 90-51. Może któraś z Was chciałaby się wymienić tzn ja wyślę kanwę a w zamian jakiś mały drobiazg:)

Widać jak jest rzadka...




W tej pokazywałam różnice o TU

Oraz ogłaszam candy urodzinowe co prawda urodziny dopiero w maju ale będzie trochę czasu na zapisywanie się:)

Zasady nie takie jak zwykle:)

Każdy kto ma chęć wzięcia udziału w zabawie proszony jest o zostawienie komentarza pod tym postem. I proszę o nie informowanie o candy na swoim blogu:) Więc zapiszą się osoby które zapewne tu zaglądają komentują lub nie:) ale ważne że zaglądają:)

poniedziałek, 28 marca 2011

Szydełko mitenki i pomocy?

Dziś powstała pierwsza praca szydełkowa w moim życiu nigdy nie miałam szydełka w ręku bo operowanie nim i tworzenie czegokolwiek wydawało się być nie lada sztuką. Jednak po paru pruciach godzinie nauki podstawowych ściegów powstały moje pierwsze mitenki:) Może nie są jeszcze idealne ale jak na pierwszy raz to całkiem nieźle wyszło:)


I jeszcze mam pytanie czy może któraś z dziewczyn szydełkujących może mi podesłać jakiś najprostszy wzór na zrobienie chusty?? Bo marzy mi się taka duża szydełkowa chusta:) Mój email betilol17@tlen.pl



I w ramach recyklingu ze starej poszewki na kołdrę powstały poszewki na jaśki:)

niedziela, 27 marca 2011

Miś

Miś skończony już jakiś czas temu kontry robiłam na oko bo wzór strasznie nie wyraźny.. Te bakstiche kiedyś wykończą człowieka a szczególnie w tym obrazku gdzie jest ich mnóstwo w tym bukiecie kwiatów i są tak tycie tycie że j nie mam pojęcia jak cienką igłę do nich potrzeba nie wspominając o masie french knotów 

 Miś będzie prezentem dla koleżanki której go obiecałam. I tak się zastanawiam czy aby nie zrobić z niego poduszki znaczy poszewki na poduszkę z takim o to misiem?:) Co Wy o tym myślicie?


I na koniec jeszcze parę zdjęć zimy zrobionych już jakiś czas temu w drodze na wieś




piątek, 25 marca 2011

Torcik


Może dzieło to to nie jest ale lepszy rydz niż nic Torcik był zrobiony na 2 urodziny mojej siostrzenicy 21marca:)


niedziela, 20 marca 2011

Coś prwdopodobnie do oddania

Jakiś czas temu (prawie 5 lat temu) zaczęłam wyszywać obrazek Polskiej Madonny z firmy DMC który miał być prezentem dla mojej Świętej Pamięci Babci lecz Babcia zmarła a obrazek staną w miejscu. Od prawie 5 lat nic nie ruszyłam go do przodu i nie wiem czy w ogóle go wyszyje bo miał być prezentem a osoby która miała zostać obdarowana już nie ma...Więc się zastanawiam czy któraś z Was nie chciałaby przygarnąć tej kanwy...




Może któraś z Was chciałaby go dokończyć chociaż sama nie jestem pewna czy Chcę się z nim rozstać?

sobota, 12 marca 2011

[*] Na zawsze w pamięci!:(

Dziś wieczorem zmarł mój jedyny i ukochany dziadek odszedł w wieku 91 lat. Niech spoczywa w pokoju!

ANIOŁOWIE

nie odchodzą na zawsze
zaklęci w fotografiach
powracają
przywołani naszą tęsknotą

Patrzą na nas przez ramę fotografii
bogatsi o doświadczenie dalekiej podróży
za bramę cierpienia

Ich oczy zdają się mówić
tęsknimy
czekamy po drugiej stronie
nie zawiedź zwątpieniem


Czasami stęsknieni odwiedzają
by pochylić się nad Tobą
i musnąć ustami,
które zakosztowały wieczności
znajomy zapach Twoich włosów
płatki kwiatów złożonych na grobie
nikły płomyk znicza

A ty mówisz nieświadomy świętych obcowania
znów przyśnił mi się Aniołek…
był taki uśmiechnięty …
miał takie wesołe spojrzenie …

wiatr gasi świece …

A oni niewidzialni
uśmiechają się wtedy wyrozumiale
jak dorośli
gdy patrzą na pomyłki dzieci...








Nie wiem czemu ale miałam jakieś dziwne przeczucie od dwóch dni tak strasznie mnie ciągnęło na cmentarz do babci może jakoś podświadomie czułam co się stanie... Ostatnio nawet śniła mi się babcia pierwszy raz od 5lat odkąd zmarła...

'.Od naszego ostatniego spotkania minęło ładnych parę lat , wnusiu . Babcia przytuliła mnie mocno do siebie . Wyczuła moje przerażenie i przemiłym głosem wyszeptała :Nie bój się Skarbie , tutaj nic złego Ci nie grozii . Ze łzami w oczach chciałam pocałować ją w policzek przez który tylko przenikałam . Wzięła mnie za rękę i oprowadziła po niebie .



W mojej pamięci pozostaną na zawsze!

sobota, 5 marca 2011

OkorpnaKanwa,świetna karteczka,miś i świnka

Wczoraj dostałam śliczną karteczkę od Moniczki:) Kochana bardzo Ci dziękuję karteczka jest śliczna!!!:)

Jeszcze raz bardzo Ci dziękuje!

A teraz pokaże misia którego zaczęłam już dawno troszkę go przybyło

Ta brązowo plama to puder.. rozyspał mi się dziś niechcący na kanwę mam nadzieje że się odpierze.

I teraz kanwa. Kupiłam kanwę bo mi już zabrakło ale ta kanwa jest tak okropna że od samego patrzenia na nią już mi się zwyczajnie wyszywać nie chcę jest wstrętna po prostu 
Tutaj może jeszcze nie widać między nimi różnicy


Ale tutaj już widać tą różnicę, kanwa jest wstrętna!!!!!

środa, 2 marca 2011

Misz masz

Dokładnie jak w tytule. Nie umiem się ogarnąć. Myślałam, że wiem czego chcę od życia. I nagle okazuję się, że nie. Szlag by to wszystko trafił. I jestem zła na siebie na wszystko na Pana Boga.
Bo się staram próbuję. Naprawdę chcę żeby wszystko się poukładało. Chcę poukładać wszystko. Tylko że ja tak jakoś to robię że zaraz wszystko spieprzę.
Nie mam komu zaufać. A jak już zaufam to wszyscy odchodzą babcia, dziadek.... Na rodziców nigdy nie mogłam liczyć-wiadomo. A ja wciąż próbuję. Wciąż z  uporem maniak wierzę, że walka z wiatrakami się opłaci, że ona się zmieni jak za dotknięcie czarodziejskiej różdżki, że wreszcie zrozumie. Czy to grzech, że chcę być  kochana przez rodziców? Że che poczuć na włąsnej skórze smak rodzicielskiej miłości? Najwyraźniej
Tak wiem mam przyjaciół, oho nawet mogę powiedzieć, że w liczbie mnogiej, tak. Wiem powinnam się cieszyć bo niektórzy nawet tego nie mają. Ale ja mam to gdzieś bo ile bym dałaby zamiast tylu życzliwych uśmiechów, które dają mi dobrzy obcy ludzie otrzymać jeden życzliwy uśmiech matki. Próżna to nadzieja. I ja to wiem, ale to boli. Nie mogę się uporać z tymi uczuciami. I wciąż przepełniona buntem na ten fakt pytam życia: czemu dostaje tyle ciepła od ludzi którzy bądź co bądź są mi zupełni obcy, a ze strony tak zwanych "najbliższych" nic tylko same negatywne sygnały.
Powinnam się pogodzić z faktem że mojej matki nie zmienię
DObra starczy tego teraz zaległości torebka na kanwie Ona_i_Ja


 Świnki się krzyżykują..



Dziś także zmusiłam się do upieczenia ciasta "gotowca" Kopiec kreta


Może dziełem to to nie jest ale lepszy rydz niż nic






____________________________________________________________________________________

Odp na komentarze:
Ania-Też się z tym zgadzam że leczenie może przedłużyć ale też nie musi życie alkoholika. Przeszłość zostaje i choć byśmy bardzo chcieli zapomnieć zawsze w którymś momencie naszego życia wróci

Halina-jetel -Staram się dać o siebie: Dziękuje za miłe słowa

Makneta-Na razie chyba jeszcze nie jestem gotowa na terapię muszę jeszcze do tego chyba "dorosnąć"

Asia-Espirt - Mi może matka nie grozi tym że sama się powiesi, tylko tyn że sama się w końcu zapije. Masz rację i co robić żyć z matką która truje Cię non stop czy zacząć myśleć tylko i wyłącznie o sobie. Chociaż sama wiem że jak bym się wyprowadziła nie dawałoby mi spokoju to co się z nią tam w domu dzieje.

Jawora- Wiem, że są różne fora w interenecie na temat DDA sama częsta tam piszę. Dziękuje i pozdrawiam:)

Mamuśka73- Olej matkę to tylko tak łatwo powiedzieć jaka by nie była ale to jednak jest matka. Ja wiem również to że jeżeli ona sama nie będzie  chciała się wyleczyć to leczenie przymusowe nic jej nie da, bo raz już była. Ale jak ona pojedzie nawet na  te głupie 3 miesiące na leczenie ja mam w domu spokój mogę spokojnie spać i nie martwić się czy mi chałupy z dymem nie puści, pod moją nie obecność bo tydzień temu już mało brakowało. Jest dorosła ale nie chcę żeby skończyła tak jak jej Świętej pamięci brat który spalił się we własnym domu (również był alkoholikiem) miał tylko 40 lat całe życie było przed nim...



Dziękuję za wszystkie komentarze:) 

wtorek, 1 marca 2011

"śmierć"

Pare dni temi powiedziałam matce, że jeżeli kiedys zobaczy mnie w trumnie to niech bedzie świadoma tego, że to bedzie tylko i wyłącznie jej wina. Okrutne? Może i tak, ale nie dla alkoholików ani rodzin z nim żyjących. Bo prawda jest taka, że to ona przez wszystkie te lata funduje mi stresy i nerwy.

Tak szczerze mówiąc to do piątego roku życia to niewiele pamiętam. Ale z tego co kiedyś opowiadała mi babcia to cieszę się, że nic nie pamiętam. Bo to nie było nic miłego. Z biegiem lat stałam się tylko dodatkowo obrońcą taty podczas awantur, bo chociaż nie wiem dlaczego to dziwnie wyjatkowo matka troszke miękła jak stałam obok. Ale teraz już nie jestem tą małą dziewczynką, która chyba jeszcze wtedy nie zdawała sobie sprawy z tego co się w domu dzieje. Przykro o tym mówić. Zresztą praktycznie nikt z moich znajomych nie wie jaką mam sytuacje w domu. Bo i nie ma czym się chwalić. Jest mi tylko wstyd kiedy mam gości a matka kolejny już dzień jest pijana w domu.  
Głównym efektem alkoholizmu matki jest moja nieufność. Jeśli nie możesz zaufać własnej matce, komu możesz zaufać? Zaufanie jest jak słaba istotka, która w trudnych warunkach zwykle pierwsza umiera.
Czasami to juz odechciewa się tego życia. Codzień tylko myśli się czy dziś będzie wyjątkowy dzień kiedy matka będzie trzeźwa. Kiedyś jeszcze myslałam, że jest sporo tych dni, ale szybko się zorientowałam, że to tylko moje pobożne marzenia. Teraz każdy dzień wygląda tak samo. Niestety. Dlatego właśnie czasami dopadają mnie takie szare myśli.
Ale z drugiej strony chciałabym żeby znów poszła na leczenie. Może by się udało. Nawet sama ją usiłuję wysłać tylko nie wiem jak można to zrobić żeby było skutecznie. Już nawet stwierdziłam że razem z nią bym tam chodziła. Wiem że rodziny też są współuzależnione i wierzcie mi że sama po sobie już widzęże przydałaby i się jakaś terapia bo za szybko wpadam w nerwy i czasami nie potrafię nad tym zapanować. Tylko boję się że ta terapia niewiele mi pomoże.
Czy coś takiego może być w ogóle skuteczne? Przecież to są nasze odczucia i nasze emocje więc jak za pomocą jakiejś tam terapii można nad tym zapanować? A może ktoś z was już tam był?
Czekam na moment kiedy wkońcu będę mogła się wyprowadzić z domu. To chyba będzie najlepszy okres w moim życiu. Ale z drugiej strony zostawię w nim mamę więc już chyba do końca życia będę się zamartwiała czy jest cała i zdrowa.
Powiem wam że świetna perspektywa na życie mi się zapowiada :( chyba już taki mój los!
I jak go zmienić?